Leon

Leon

Leon trafił do nas przez przypadek. Nie planowaliśmy przyjęcia do naszego hospicjum kolejnego zwierzaka, gdyż i tak mieliśmy pełne obłożenie, a ponadto nasz budżet był pod przysłowiową kreską. Jednak to on sam stanął na naszej drodze. Pewnym, wczesnym, marcowym rankiem jadąc do pracy, zauważyliśmy przy drodze leżącego, zaniedbanego psa. Było bardzo zimno, samochody go mijały, nikt się nie zatrzymał by sprawdzić, co się wydarzyło. Nie wiemy, ile tam tak leżał i skąd się wziął. Przywędrował? Ale jak? Nie mógł wstać, poruszać się… Miał wypadek? Musimy zrobić badania żeby tego się dowiedzieć. Zatrzymaliśmy się. Z trudem wpakowaliśmy go do auta, powiadomiliśmy Policję i gminę, że do gminnego weterynarza wieziemy psa po wypadku. Z uwagi na brak odpowiedniego sprzętu zdecydowano, że pies zostanie przewieziony do Przychodni Weterynaryjnej Walvet w Brzegu. Tym już zajęła się Pani urzędnik z gminy. Badania sfinansowała gmina, a wykazały one, że nie było żadnego wypadku, była za to zaawansowana spondyloza, stare urazy, gnijące zęby, kiepskie wyniki krwi. Pies był zaniedbany, śmierdzący, skołtuniony i chyba niezbyt kochany, bo nikt, pomimo ogłaszania, nie zgłosił się po niego. Przez chwilę dylemat: kolejny, duży, chory, wymagający kosztownego leczenia psiak, a po koncie Stowarzyszenia hula wiatr. No ale, jak on sobie poradzi w schronisku? Pewnie sobie nie poradzi. I tak pod nasz dach trafił Leon (takie imię nadali mu pracownicy Walvetu). Od razu wzięliśmy się za jego leczenie, a gdy tylko wyniki na to pozwoliły, zrobiliśmy zęby. Początki nie były łatwe, bo Leon jakby nie znał człowieka, człowiek był mu zupełnie obojętny. Dobrze, że był, bo dawał jedzenie, ale Leon patrzył na nas obojętnie, nie szukał kontaktu, nie bał się, ale też nie reagował w żaden sposób na fakt naszej obecności. To nic, Michał siadał, kładł się obok niego i tak siedzieli w ciszy lub Michał do niego mówił. Nienachalnie dawaliśmy poznać zapach naszej dłoni, z czasem doszły delikatne głaski i …… po kilku tygodniach coś pękło. Leon spojrzał, jakby z zainteresowaniem, i lekko odchylił uszy. To był punkt, od którego zaczęła się psio-męska przyjaźń, bo największym Leonka przyjacielem jest Michał. Leon okazał się być olbrzymem o gołębim sercu. Tak o nim mówimy, bo żadne inne słowa nie potrafią wskazać, jak wielce cierpliwy i przyjacielski jest ten psiak. Nigdy nie zareagował w negatywny sposób na codzienne przebieranie go w pieluchę, przenoszenie, wnoszenie i wynoszenie z domu na kocach. Niestety w naszym domu jest 5 schodów, a Leon nie porusza się, więc w taki właśnie sposób przez wiele miesięcy wynosliśmy go na dwór. Leon ze spokojem oraz godnością przyjmował wszelkie niedogodności. Leonek złapał za serca wiele osób, które postanowiły go wesprzeć. Dzięki darczyńcom jeździliśmy na rehabilitację oraz kupiliśmy wózek inwalidzki, który niestety nie okazał sie przełomem w życiu Leonka. Leoś nauczył nas bardzo wiele, w tym także to, że zwierze wie kiedy nadchodzi jego czas i nie zawsze należy walczyć do samego końca. Leonek odszedł 15 czerwca 2021r. wśród ludzi, których kochał. Razem z nami w ostatnich chwilach Leonka był przyjaciel Leosia oraz nasza opiekuńcza Dusza - Pan Jan Stary Psiarz.